02 Gru Czas pożegnań
W czasie jednej z sesji coachingu jeden z klientów z pewnym zdziwieniem powiedział, że nagle zdał sobie sprawę z tego, że proces coachingu, w który był zaangażowany, stał się dla niego także czasem rozstań.
Przyszedł z pewnymi gotowymi oczekiwaniami w stosunku do osób i swoich sytuacji życiowych i w czasie sesji chciał to sobie poustawiać tak, jak sobie zaplanował. Tymczasem, w miarę jak proces postępował naprzód, zarówno relacje z ludźmi, jak i te wszystkie sytuacje, w które był wplątany, wydawały się upraszczać. Niektórzy po prostu odeszli z jego życia bez żadnej interwencji z jego strony, inni odzyskali miejsce im należne. Problemy zaczęły zmieniać swój ciężar; zmiana punktu widzenia wystarczyła, aby wszystko zobaczyć w nowym świetle. To, co wcześniej go wyczerpywało nagle okazywało się, że nie jest ani takie beznadziejne, ani takie ważne. Niemniej tym, co budziło jego największe zdziwienie był fakt, że ten jego proces coachingu stał się czasem pożegnań: pożegnań toksycznych relacji, pożegnań ze zwyczajami, które już nie miały żadnego sensu, pożegnań z lękami towarzyszącymi mu od zawsze, z reakcjami emocjonalnymi znanymi od zawsze, z wzorcami zachowań kierującymi nim przez cale życie, które trzymały go w ciągłej niewoli i nie pozwalały zobaczyć nic więcej. Muszę przyznać, że słuchałam tego lekko oszołomiona. Było to odkrycie wielkiej wagi; zdać sobie sprawę z tego wszystkiego na początku swojego procesu coachingu otwierało przed nim prostą drogę do osiągnięcia celu, a być może było też jednym z ważniejszych momentów w jego życiu.
Na przeciwległym brzegu znajduje się pewna moja znajoma, która pomimo poważnych problemów z kręgosłupem i ograniczeniami ruchowymi uparcie je śniadania na stojąco. Ponieważ sama sobie szkodzi,(potrzebuje na śniadanie ponad godzinę), pytam ją o powody. I zawsze słyszę tę samą odpowiedź: przyzwyczaiła się jeść w pośpiechu, ponieważ zawsze bardzo się śpieszyła do pracy. Dodam tylko, że moja znajoma od 30 lat jest na emeryturze.
Dwie zupełnie różne postawy wobec pożegnań, lub, jeśli wolisz Kochana Czytelniczko i Drogi Czytelniku, wobec umiejętności oderwania się. Jesteśmy zdolni przywiązać się do jakiegokolwiek człowieka, zwyczaju, pracy, statusu, nałogu, a nawet cierpienia czy choroby. Przywiązujemy się tak bardzo, że nawet nie chcemy popatrzeć na inne rozwiązanie czy inne spojrzenie. Ponieważ, jak mówi znajoma: „Tak robię całe życie”.
Wiele razy zdawałam sobie sprawę, że jakiś mój nawyk, jakaś osoba w moim życiu albo sytuacja, w którą się pakowałam, sposób myślenia czy reagowania nie tylko mi nie pomagał, a wręcz przynosił szkodę. Przyjacielu i Przyjaciółko, znasz podobne sytuacje z Twojego własnego życia? Pytał@ś może samego siebie o przyczynę tego fenomenu? Czujesz, że coś nie funkcjonuje tak jak powinno, że coś należałoby zmienić, bo robisz krzywdę samemu sobie. I mimo wszystko nic nie robisz. Gorzej, już sama sugestia zmiany psuje Ci humor i nastawia Cię do obrony. Masz tysiąc wymówek i usprawiedliwień. Z jakiejś głębokiej przepaści w Twoim wnętrzu wychyla się strach i zaczyna Cię przekonywać, że bez tego czy owego w Twoim życiu, nie możesz być szczęśliwy. Że musisz trzymać wszystko i bez zmian, w przeciwnym wypadku to już nie będziesz Ty. Jasne, lęk nie powie Ci tego tak otwarcie. Raczej będzie Ci podsuwał tysiąc racji nie do odparcia, abyś tylko nie zobaczył innych rozwiązań. ALE TO NIE SĄ RACJE, TO TYLKO LĘKI I PRZYWIĄZANIE.
Jesteśmy przywiązani do naszego sposobu myślenia, do takiego widzenia i rozumienia świata, który nam odpowiada i oprócz tego do upierania się, że jest to jedyna prawdziwa interpretacja tego, co nas otacza. Nie chcemy zmian, a jeśli, to tylko zmian zgodnych z naszymi wytycznymi. CO SIĘ KRYJE ZA TYM WSZYSTKIM?
Już powiedziałam, ale jeszcze raz powtórzę: to przywiązanie, styl myślenia, który sprawia, że zaczynasz wierzyć, że bez osiągnięcia jakiejś określonej rzeczywistości nie możesz być szczęśliw@. Otóż możesz. Mogę być szczęśliwa ja i tak samo Ty możesz być szczęśliw@, choćby rzeczy i sprawy nie układały się tak, jak to sobie założyliśmy.
Mój klient, który odkrył tę prawdę w czasie swoje procesu odszedł szczęśliwy, choć z nutką melancholii, ponieważ zdał sobie sprawę z tego, że nadszedł dla niego czas pożegnań. Pożegnania tego, co straciło sens w jego życiu, tego, co już nie miało wartości, co nie było dobre. Ten typ pożegnań można nazwać oderwaniem, a można też nazwać zostawieniem. Może kosztować, oczywiście, jak każdy proces wzrostu, ale wprowadza porządek i uwalnia przestrzeń w naszym życiu. ODERWANIE ZACZYNA SIĘ KIEDY ZDASZ SOBIE SPRAWĘ Z WIELU CICHYCH, WEWNĘTRZNYCH PRZEKONAŃ, KTÓRE TAK NAPRAWDĘ NIE POZWALAJĄ CI BYĆ SZCZĘŚLIWYM, KTÓRE WYRZĄDZAJĄ CI KRZYWDĘ I HAMUJĄ TWÓJ PRAWDZIWY ROZWÓJ.
Możesz być przywiązany do jakiegoś przyzwyczajenia czy nałogu, którym sobie wyrządzasz krzywdę. Odważ się, zostaw to wreszcie. Podejmij decyzję. Odzyskasz wolność. Innym razem możesz być przywiązany do jakichś swoich pretensji czy braku przebaczenia, które nie pozwalają Ci oddychać. Tak naprawdę to boisz się, że jeśli to zostawisz, to już nie będziesz Ty. Uwierz, dopiero jeśli to zostawisz, staniesz się bardziej sobą. Być może w Twoim życiu istnieje ktoś, kto Cię krzywdzi, ale myślisz, że bez tej osoby nie będziesz mógł żyć. To też zostaw. Zdystansuj się, odzyskasz wolność i będziesz mógł podjąć samodzielne decyzje.
Wyobraź sobie, że na plecach dźwigasz olbrzymi plecak wypełniony kamieniami różnej wielkości i kształtu. Wyobraź sobie, że nosisz ten plecak ze sobą zawsze i wszędzie: do pracy, do łóżka, pod prysznic, kiedy idziesz na piwo czy kiedy bawisz się z dziećmi. Jak się czujesz? Po co go nosisz?, Ile jeszcze lat chcesz go nosić?
Wyobraź sobie, że w końcu go ściągasz i czujesz plecy i ramiona uwolnione od brzemienia. Jak czujesz się teraz?
NO WIĘC UWOLNIJ SIĘ W KOŃCU OD TEGO BALASTU I CIESZ SIĘ ŻYCIEM.
A jeśli masz jakieś wątpliwości, jak to zrobić, to zapraszam Cię na sesje Coachingu głębokiego.
Sorry, the comment form is closed at this time.